niedziela, lutego 23, 2025

Hieny


 

 

 

Siedziałem z Derpim przy śniadaniu, jak co rano. Atmosfera była nieco bardziej ożywiona ze względu na promienie słońca, coraz rzadszy widok za bulajem z powodu ołowianych chmur; to jednak było nic w porównaniu z tym, co za chwilę miało wybuchnąć.

 

- Hieny! Hieny przyszły!

- Hieny idą! Ale jaja!

- Dosłownie! Haha!

 

Na salę wkroczyła grupa dziewczyn: na czele szły najwyższe, opięte w czarne skafandry z metalowymi slotami do podpinania przewodów. Szerokie w barach, z mięśniami widocznymi pod ciasnym, lśniącym materiałem szły jak taran, lustrując wzrokiem otoczenie. Za nimi ciągnęło się kilka niższych, ze spuszczonym wzrokiem, jakby spojrzenie w bok miało zmienić je w kamień. To musiało wzbudzić zainteresowanie całego oddziału.

 

- Hiena, jak tam! Ile dziś wyciągnęłaś na klatę?!

 

Młody żołnierz dostał w odpowiedzi krzywy uśmiech i wyciągnięty środkowy palec.

 

- Takiego masz długiego? - Odwdzięczył się młodzian. Cała sala ryknęła śmiechem.

 

- Ale że jak? Po co one przyszły do naszej kantyny? - Spytałem.

- Do mesy, derp. Pewnie zjeść, jak zgaduję. W ich kwaterach coś się spierdzieliło, to wysłali je tutaj, coraz częściej tak jest.

- A co to są „hieny”?

- Stary, nie było cię na początku, to nie wiesz. Jak jeszcze był statek naukowy, to mieliśmy wykłady i taki dziadek opowiadał o różnych zwierzakach, które kiedyś istniały.

- W sensie tu, na statku?

- Na okręcie, derp. Ale nie tutaj, nie wiem gdzie dokładnie. Na którymś lądzie pewnie. No ale były takie na czterech nogach, hieny właśnie: i tam samice są większe i cięższe od samców, coś jak panienki tutaj, które muszą pompować chemikaliami, by się nadawały do czegoś w trakcie operacji specjalnych. Podobno nawet mają niby-fujarę…

- Nasze tutaj?!

- Hieny miały na pewno, a co do naszych to chyba nikt nie sprawdzał. A jeśli tak, to wolał się nie chwalić… W każdym razie po tamtym wykładzie nikt już nie nazywa ich inaczej niż „hieny”.

 

Grupa dziewczyn usiadła ze swoimi tackami przy jednym stole, wrzawa ucichła, wszystko wróciło na swoje zwyczajne tory.

 

- Nawet nie wiedziałem, że taki oddział w ogóle istnieje…

- Okręt jest ogromny i cholera wie, co tam jeszcze siedzi, może nawet sam Admirał nie ogarnia wszystkiego. Jest jeszcze parę takich grup żeńskich, z którymi już naprawdę nie chciałbyś się spotkać; na przykład te, co latają na tych lśniących prototypach, mało kto je widział, są osobnej sekcji zupełnie…

- A jak się nazywają?

- Modliszki.