Siedziałem z Derpim przy śniadaniu, jak co rano. Atmosfera była nieco bardziej ożywiona ze względu na promienie słońca, coraz rzadszy widok za bulajem z powodu ołowianych chmur; to jednak było nic w porównaniu z tym, co za chwilę miało wybuchnąć.
- Hieny! Hieny przyszły!
- Hieny idą! Ale jaja!
- Dosłownie! Haha!
Na salę wkroczyła grupa dziewczyn: na czele szły najwyższe, opięte w czarne skafandry z metalowymi slotami do podpinania przewodów. Szerokie w barach, z mięśniami widocznymi pod ciasnym, lśniącym materiałem szły jak taran, lustrując wzrokiem otoczenie. Za nimi ciągnęło się kilka niższych, ze spuszczonym wzrokiem, jakby spojrzenie w bok miało zmienić je w kamień. To musiało wzbudzić zainteresowanie całego oddziału.
- Hiena, jak tam! Ile dziś wyciągnęłaś na klatę?!
Młody żołnierz dostał w odpowiedzi krzywy uśmiech i wyciągnięty środkowy palec.
- Takiego masz długiego? - Odwdzięczył się młodzian. Cała sala ryknęła śmiechem.
- Ale że jak? Po co one przyszły do naszej kantyny? - Spytałem.
- Do mesy, derp. Pewnie zjeść, jak zgaduję. W ich kwaterach coś się spierdzieliło, to wysłali je tutaj, coraz częściej tak jest.
- A co to są „hieny”?
- Stary, nie było cię na początku, to nie wiesz. Jak jeszcze był statek naukowy, to mieliśmy wykłady i taki dziadek opowiadał o różnych zwierzakach, które kiedyś istniały.
- W sensie tu, na statku?
- Na okręcie, derp. Ale nie tutaj, nie wiem gdzie dokładnie. Na którymś lądzie pewnie. No ale były takie na czterech nogach, hieny właśnie: i tam samice są większe i cięższe od samców, coś jak panienki tutaj, które muszą pompować chemikaliami, by się nadawały do czegoś w trakcie operacji specjalnych. Podobno nawet mają niby-fujarę…
- Nasze tutaj?!
- Hieny miały na pewno, a co do naszych to chyba nikt nie sprawdzał. A jeśli tak, to wolał się nie chwalić… W każdym razie po tamtym wykładzie nikt już nie nazywa ich inaczej niż „hieny”.
Grupa dziewczyn usiadła ze swoimi tackami przy jednym stole, wrzawa ucichła, wszystko wróciło na swoje zwyczajne tory.
- Nawet nie wiedziałem, że taki oddział w ogóle istnieje…
- Okręt jest ogromny i cholera wie, co tam jeszcze siedzi, może nawet sam Admirał nie ogarnia wszystkiego. Jest jeszcze parę takich grup żeńskich, z którymi już naprawdę nie chciałbyś się spotkać; na przykład te, co latają na tych lśniących prototypach, mało kto je widział, są osobnej sekcji zupełnie…
- A jak się nazywają?
- Modliszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz