sobota, września 11, 2021

dwudziesta rocznica zamachu na World Trade Center

Trudno uwierzyć, że minęło już tyle lat. Pamiętam to doskonale - zaczynałem właśnie trzecią klasę technikum, miałem wtedy siedemnaście lat. Po powrocie ze szkoły zawsze włączałem tv i przełączając kanały zobaczyłem, że wszędzie serwisy informacyjne nadają o tragedii: samolot wbił się w jedną z wież słynnego budynku World Trade Center i mówiono o "wypadku". Oglądałem na żywo, jak wbijał się drugi: to było bodajże pierwsze ujęcie z poniższego filmiku, z helikoptera telewizji ABC:

W tym momencie już nikt nie miał wątpliwości, co się stało - to był precyzyjnie zaplanowany zamach terrorystyczny. Porwane zostały jeszcze dwa samoloty, z których jeden uderzył w Pentagon, a drugi rozbił się na polach, ponieważ pasażerowie podjęli próbę odzyskania kontroli nad samolotem. Wszyscy zginęli.

Ale to zniszczenie World Trade Center zapisało się w umysłach milionów, a może nawet i miliardów ludzi - również i w moim. To było coś kompletnie nierealnego, jak z filmu - tyle że tutaj ludzie musieli podejmować decyzję o tym, czy skoczyć na pewną śmierć, czy spalić się żywcem (ludzie w pobliżu musieli uważać nie tylko na spadające fragmenty wieżowca, ale też na spadające ciała). Jakąś godzinę później pierwsza z wież zawaliła się, wznosząc chmurę pyłu, która sunęła ulicami niczym w scenie destrukcji z filmu "Dzień Niepodległości". Jakiś czas potem zawaliła się druga, grzebiąc między innymi ponad trzystu ratowników, próbujących ewakuować jak największą ilość ludzi.

Sytuacja była tak nierzeczywista, że naprawdę nie wiadomo było, jak na nią zareagować: jedni płakali i przejęli się losami ofiar, drudzy szydzili z tych pierwszych. Naturalną reakcją obronną umysłu przed traumatycznymi wiadomościami jest żartowanie z tego - tak więc przez pewien czas krążyło mnóstwo niepoprawnych politycznie żartów, lepszych i gorszych (pamiętam, jak na maturze mój kolega zrobił z długopisu i ekierki samolot i wbił go w kartony z sokiem).

Potem naturalnie zaczął się kręcić biznes, komentarze, dochodzenia, polityka i generalnie próba wyciągnięcia z tej tragedii jak najwięcej, jak to zazwyczaj się dzieje przy tak wstrząsających wydarzeniach. Pośród szczerych wyrazów żałoby pojawili się też ludzie cynicznie wykorzystujący sytuację do swoich celów, grając na ludzkich emocjach.

 

Za jedną z bardziej kuriozalnych reakcji uważam komiks (?) Arta Spiegelmana (tak, tego od "Maus") "In the Shadow of No Towers". Opisuje on tam, jak próbuje odnaleźć córkę, która chodziła do szkoły na Manhattanie - i cały chaos i szalone reakcje ludzi na tę tragedię. Dość powiedzieć, że w Stanach nikt za bardzo nie chciał mu tego wydać.



Jednak minęło już tyle czasu - gruzowisko uprzątnięto i postawiono tam One World Trade Center, a kilka innych wieżowców w pobliżu też jest ukończonych lub wkrótce zostanie. Obecnie mamy dużo więcej nowych problemów i zamach na WTC powoli przechodzi do historii, ale przez wiele lat jego konsekwencje wpływały na nasze życie. Niestety nic dobrego z tego nie wynikło dla nikogo: zwiększyły nienawiść do muzułmanów i podejrzliwość według wszelkich obcych chociażby (przez pewien czas u mnie w biurze pracował osobnik z Algierii - dość powiedzieć, że miejsca długo nie zagrzał, choć głównie z własnej winy). Skuteczność tego ataku ośmieliła innych szaleńców, stąd zamachy w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech ("jak tam somsiedzie, znowu zamach?") i wiele innych. Na lotniskach przechodzisz szczegółowe kontrole i nie możesz zabrać między innymi większych pojemników z płynami - pamiętam, jak na którymś z londyńskich lotnisk nawet widziałem specjalny zlew, do którego musisz wylać nadmiarowe płyny, jeśli przez nieuwagę jakieś zabrałeś.

Atak na WTC był brutalnym przebudzeniem dla ludzi w moim wieku i trochę starszych, że powojenny świat właśnie się zmienił - i to na gorsze, nawet jeśli wtedy nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy.

Brak komentarzy: