sobota, września 26, 2020

Dlaczego One Punch Man jest do bani

 Opinia pisana po obejrzeniu pierwszej serii anime i przeczytaniu mangi jakoś do momentu, gdy kolega chcący zostać potworem został osaczony w drewnianym domku.

Jak wielu innych ludzi, ja również obejrzałem pierwszą serię anime One Punch Man i byłem zachwycony. Muzyka, animacja, humor - wszystko jest fajne i godne zobaczenia; niemożliwy do ruszenia bohater jest apatyczny wobec zagrożeń, które dla innych są śmiertelne, to przecież świetny temat na komedię! Tylko gdzieś z tyłu głowy cały czas pozostawało jedno pytanie: co dalej?

 Bo to jest tak: wiele, wiele lat temu, nastolatkiem będąc, uczestniczyłem w kilku warsztatach literackich. Jedną z pierwszych rzeczy, których tam uczyli, jest to, żeby nie uczynić swojego bohatera zbyt potężnym. Jako przykład podano komiks, gdzie dwójka dzieci miała super silnego przyjaciela, który rozwiązywał wszystkie ich problemy. W kolejnych odcinkach komiksu autor miał wielki problem, jak to cudowne rozwiązanie usunąć: albo silnemu przyjacielowi się przysnęło, albo wyjechał do rodziny; niemal z miejsca stał się przeszkodą, zamiast wartościową częścią opowieści. Aby twoja historia działała, musi być konflikt - a gdy bohater jest nie do ruszenia, to konfliktu nie ma. Jak jest to rozwiązane w One Punch Manie?

 


 

 Odnoszę wrażenie, że twórca, który zaczął od rysowania wesołych komiksowych pasków (4-koma), nie miał ambicji przerobienia tego na coś poważniejszego (wygląd samego Saitamy i tytuł mangi to przecież parodia Anpanmana, bardzo popularnego w Japonii bohatera dziecięcego) i jakoś tak ludzie zaczęli wymagać konkretnej fabuły ze względu na rosnącą popularność i trzeba było coś z tym zrobić. Wadą i słabością Saitamy jest jego apatia wobec spraw, znudzenie życiem, aspołeczność - przez którą nie dogaduje się z ludźmi i z organizacją sypiącą kasą superbohaterom, a jego dokonania i niezmierzona siła nie są przez prawie nikogo dostrzegane. I wszystko fajnie, tylko to ma być komedia, a nie dramat - i wszystkie te rzeczy sprawiają, że Saitama szybko stał się dla mnie bohaterem odpychającym, a fakt, że przez kilkanaście tomów mangi dalej prawie nikt nie traktuje go poważnie, po prostu mnie frustruje. Krótko mówiąc: pomysł na bohatera na początku działał, ale "overstays its welcome" i jest rozciągnięty ponad miarę.


 

Kolejny zabieg, który zastosował autor mangi (niestety nie wiem, ile udziału w fabule rysowanej na nowo mangi ma One, a ile Murata), to... no właśnie - odsunął Saitamę w cień, koncentrując się na drugoplanowych postaciach i nowych. Przez to One Punch Man stał się tym, co starał się parodiować - shonen mangą, gdzie grupy herosów wikłają się w długie pojedynki na swoje zdolności z dziwacznymi wrogami.

Na szczęście inne działo One, czyli Mob Psycho 100, jest drastycznie lepsze, mimo kolejnego protagonisty z przegiętymi zdolnościami. Mob wzbrania się przed używaniem swoich mocy z konkretnych, uzasadnionych powodów, nie jest nietykalny i zmienia się w trakcie opowieści, w dodatku na lepsze - a mimo poważniejszych fragmentów dalej jest sporo elementów komediowych i całość nie jest specjalnie ciężka w odbiorze i szkoda, że taka różnica w jakości opowieści nie jest odzwierciedlona w popularności obu tytułów.

 



Brak komentarzy: